sobota, 12 marca 2016

Nie mam problemów, bo mam naście lat.

Hejka



Dzisiaj przychodzę do was z tematem już nieco oklepanym. Jednak mimo wszystko chciałabym przedstawić wam moje stanowisko i być może uświadomić kilka kwestii, na jakie wcześniej nie zwracaliście większej uwagi.

Wielu dorosłych twierdzi, że nasze życie (tutaj głównie kieruję się do nastolatków) jest proste, a problemy błahe. Cofnijmy się w czasie. Nasi rodzice mają po 14-16 lat. Mają własne małe-duże problemy. Teraz nie uważają, że te problemy to pikuś. Przejmują się nimi. Jedyna różnica polega na tym, że w naszych czasach światem rządzi internet. Przez co uciekamy od problemów w wirtualny świat, a gdy musimy stanąć twarzą w twarz z jakąś trudnością, po prostu nie dajemy sobie rady. Czy nasi rodzice, dziadkowie, ogółem rzecz biorąc - dorośli, dawali sobie radę? Podobno tak. 
Ja zawsze powtarzam, że jeden przejmie się jedynką z matemtyki, a drugi nie załamie się śmiercią bliskiej osoby. Wszystko to, co związane z problemami i ich rozwiązywaniem, to kwestia psychiki. Janek jest słaby i płacze, gdy ktoś podniesie na niego głos, a Hania uda, że nie słyszy. Nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka.

Pytanie: Czy nastolatkowie mają te problemy, czy ich nie mają? 
Owszem, mają. Mniejsze, bądź większe. To, na jakiej skali leży Twój problem nie jest ważne. Najważniejszą rolę odgrywa tutaj psychika. Wraz z wiekiem przybywają problemy, a wtedy te sprzed 10-ciu lat stają się proste. Proste w porównaniu do danego teraz. 


Bujdą jest to, że jeśli nie radzimy sobie w tej chwili, to w przyszłości pójdziemy na dno. 
Niektórzy z nas na pewno pójdą, lub nie zdążą dojść do dna, bo postanowią pochopnie podjąć najgorszą decyzję. Większośc zaś przystosuje się do kłopotów danego wieku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz